poniedziałek, 30 lipca 2018

Witajcie kochani!

Pozwólcie, że najpierw się przedstawię. Moje prawdziwe imię pochodzi z pewnej serii książek, co poniekąd tłumaczy, skąd moje zamiłowanie do nich, jednak zwracajcie się do mnie Virginia. Dlaczego tak? O tym na koniec ... Poza książkami interesuję się informatyką (kolejna sprawka ukrytych genów), bardzo, ale to bardzo kocham zwierzęta i język migowy. Chciałabym kiedyś posługiwać się nim tak dobrze, żeby bez przeszkód dogadywać się z osobami niesłyszącymi. Informatyka i język pomogły mi też odnaleźć prawdziwego przyjaciela (nigdy nie dowiesz się o tym blogu, ale Cię pozdrawiam!), który wspiera mnie w tych pasjach (szacunek za cierpliwość).

To właśnie z połączenia dwóch zainteresowań (chęć dokształcania się w dziedzinie komputerowej, a przy tym książka i ciepła herbatka) doprowadziły mnie aż tu - do własnego bloga. W internetach jest wiele blogów recenzentów - tych bardziej i tych mniej znanych. Niektórych śledziłam co jakiś czas, innych odszukiwałam jednorazowo w celu znalezienia informacji o konkretnej książce. Podobało mi się to, jak inni zachęcają czytelników do wgłębienia się w daną historię, było to dla mnie ciekawe. Długi czas zastanawiałam się: "jakby to było mieć własnego bloga i móc napisać coś od siebie?" ... No i patrzcie, w końcu się udało! Dzisiaj z pomocą przyjaciółki dorobiłam się własnego bloga, gdzie chciałabym pisać recenzje dla siebie i dla Was. 


W ten oto sposób powstały "Kwiaty Virginii". Zastanawiacie się może, dlaczego "kwiaty", a nie może jakieś "książki", "litery", "biblioteka"? Już tłumaczę. Dosłownie dwa dni temu skończyłam czytać "Kwiaty na poddaszu" autorstwa Virginii Cleo Andrews (tak, to stąd imię Virginia). Opowiada o pewnym rodzeństwie - dwóch siostrach i dwóch braciach - przetrzymywanym na poddaszu rezydencji Foxworth Hall przez babcię i matkę, która ... No cóż. W pewnym momencie (a może już od początku?) trochę się pogubiła. Wszystko to w tajemnicy przed dziadkiem. Chris i Cathy postanowili stworzyć tam ogród pełen papierowych kwiatów, by bliźnięta - Cory i Carrie - mniej się bały ... W końcu sami niejako stali się kwiatami. Ta książka złapała mnie za serce jak jeszcze żadna inna. Zapewniam, że niedługo pojawi się recenzja. Ta lektura wciągnęła mnie tak bardzo, że czułam się jakbym żyła i przeżywała wszystko razem z nimi - z rodziną Dollanganger. Jednak więcej o nich opowiem Wam już niedługo ...


Mam nadzieję kochani, że będzie nam razem miło. Bardzo się ucieszę, jeśli kogoś z Was uda mi się zachęcić do przeczytania tej niepowtarzalnej sagi, jak i wielu innych książek, które się tu pojawią. Śmiało mówcie, co Wam się podoba, a co nie, co chcielibyście, żebym dodała, bądź zmieniła. Każda uwaga jest dla mnie cenna. A teraz życzę Wam wszystkim miłego wieczoru i do zobaczenia pod kolejnym postem!


Wasza Virginia

xxx

Nawet mając bogactwo i zdrowie, urodę i talent ... Bez miłości nie ma nic. Miłość zmieniała rzeczy zwyczajne we wspaniałe, wielkie, czarowne, przyprawiające o zawrót głowy. 
 "Kwiaty na poddaszu"